do kasy suma: 0,00 zł
Blog kategorie
Blog chmura tagów
Blog archiwum
nie pon wto śro czw pią sob
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31
Na ziemi spalonej słońcem i ogniem.
Na ziemi spalonej słońcem i ogniem.

Na ziemi spalonej słońcem i ogniem.

Do Bari przyjechaliśmy późnym popołudniem. Panujący upał wzmagało dające się wszędzie odczuć podniecenie związane z finałowym meczem o mistrzostwo Europy. Włosi brawurowo przeszli fazę grupową i późniejsze rozgrywki, trochę jak zwykle czarowali na boisku próbując wymusić na sędziach korzystny dla siebie werdykt, więc nasze serce było bardziej po stronie Anglików. Jednak wieczorny spacer ulicami największego miasta Apulii, pełnymi podekscytowanych kibiców, nie bardzo pozwalał na to, aby siłą rzeczy nie oddać drugiej połowy serca Włochom.

Niezwykła pizza

Był to nasz piąty dzień na półwyspie Apenińskim, a jeszcze nie jedliśmy pizzy, więc wybór padł na pizzerię w obrębie zabudowań starego miasta. Trafiliśmy na otoczony z czterech stron mały ryneczek, gdzie miał znajdować się nasz lokal. Owszem był, ale wszystkie stoliki zajęte, co więcej w dalszej części ryneczku zaczynała się sąsiedzka zabawa przed finałowym meczem. Starsi mężczyźni w długich spodniach z szelkami i w białych podkoszulkach spoglądali na wszystko z perspektywy swoich balkonów. Na chodniku stały dwa telewizory, wokół których zebrały się grupki kobiet. Dwóch Dj-ów puszczało włoskie szlagiery, naprzemiennie wyśpiewywane przez owe kobiety. Pomiędzy nimi barwny tłumek innych ludzi, jedzących pizzę, pijących piwo i wino, dobrze się bawiących. Od razu widać, że wieczór zapowiada się świetnie.

Pytam, chyba właściciela pizzerii, o wolny stolik i słyszę odpowiedź „uno momento”. Spokojnie podchodzi do jednej z bram i wystawia stamtąd stolik z 4 krzesełkami. Zamawiamy pizzę. Pytam o listę win. Do wyboru są dwa, białe i czerwone. No ok., bierzemy białe. Na stolik trafia po chwili butelka Falanghiny Beneventano … z Kampanii, a nie jak spodziewaliśmy się z Apulia i … plastikowe kubeczki. No nie jest to nasz ulubiony rodzaj „kieliszków”, ale co było robić. Innych nie mieli. Na szczęście wino było zimne, a pizza okazała się fantastyczna. Pierwsza połowa meczu nie przebiega po myśli Włochów. Na ryneczku wyczuwa się minorowe nastroje, wszystko ucichło. Jakkolwiek miejsce jest świetne, odczuwamy brak szklanych kieliszków, więc w przerwie meczu szybko zmieniamy lokal.

Włosi uwielbiają świętować sukcesy swoich piłkarzy

Tym razem trafiamy do małej trattorii, również z dwoma wystawionymi telewizorami. Stoliki zaczynają się w pomieszczeniu, a kończą na chodniku. Po pierwszym golu strzelonym przez Włochów, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wstępuje duch w kibiców. Robi się głośno, chodzą od stolika do stolika, zamawiają kolejne wina, poklepują się po ramionach, kelnerzy oglądają razem z gośćmi. My sączymy tym razem Verdecę, rdzennego autochtona … ze szklanych kieliszków.

Po zakończeniu meczu na ulicach zaczyna się szaleństwo, kto ma to macha włoską flagą, płoną setki czerwonych rac, z przejeżdżających samochodów wychylają się ludzie i wiwatują. Ktoś pyta podejrzliwie, czy przypadkiem nie jesteśmy Anglikami, i gdy słyszy w odpowiedzi „Polacco” uspokaja się. Oj świętowali długo.

Falanhina w Bari  Mecz w Bari

Na spalonej ziemi Apulii

Następnego dnia udajemy się na południe. Jesteśmy umówieni z Gianluigim Chiodin z winnicy Trullo Flaminio. Jedziemy przez płaski fragment kraju, który wygląda jakby został opuszczony przez ludzi. Co jakiś czas mijamy rozsypujące się gospodarstwa. Pomiędzy nimi wypalone pola i wyglądające jak po wybuchu bomy atomowej oliwne gaje. Dotyka je plaga bakterii Xylella fastidiosa niszcząca bezpowrotnie wszystkie, w tym również kilkusetletnie drzewa. To prawdziwa katastrofa dla wielu małych gospodarstw, które od pokoleń zajmują się produkcją oliwy i oliwek. Wszędzie mnóstwo śmieci. Tylko czasami pojawiają się zielone oazy drzew oliwnych i winnic. Czujemy trochę niepokój. To tak wygląda kraina, z której przyjeżdżają do Polski tak popularne u nas wina powstające ze szczepu Primitivo?

budynki w Apulii  gaj oliwny w Apulii

Alberello to nie gatunek winogron

Spotykamy się z Gianluigim na skrzyżowaniu dróg. Od razu znajdujemy nić sympatii. Wymieniamy spostrzeżenia na temat naszych naszyjników. On ma w małym pojemniczku ziarenko ryżu z wygrawerowanym imieniem swojego syna. Pytamy o to ziarenko, bo przecież Apulia to nie miejsce gdzie sadzi się ryż. Okazuje się, że Gianluigi pochodzi z Wenecji i tam mieszka na stałe, ale to właśnie w Apulii postanowił produkować swoje wina. Jest ambitnym winemakerem i chce przecierać ścieżki w regionie, który słynie raczej z popularnych, codziennych win. Trudno tutaj szukać prawdziwych ikon winiarstwa. Zaczynamy od spaceru wśród winnych krzewów. Wenecjanin opowiada nam o miejscowym sposobie uprawy winorośli. Alberello to metoda przycinania krzewów w taki sposób, aby cała siła rośliny szła w owoce, a nie w liście. Krzewy nie są rozprowadzone, jak to ma zazwyczaj miejsce, na drucianym stelażu tworzącym gęsty szpaler roślin, ale przypominają raczej plantację samodzielnych małych drzewek. Bliżej im do układu sadu owocowego, niż klasycznej winnicy. Wyglądają przy tym niczym z baśniowych lasów. Powyginane, szorstkie pnie z niewielką zieloną koroną. Dzięki takiemu prowadzeniu roślin winiarze uzyskują stosunkowo niską wydajność, przy jednocześnie wysokiej jakości owoców. Roślina jest również w stanie lepiej sobie poradzić z niedostatkiem wody typowym dla tej części Włoch. Krzewy, które oglądamy mają już ponad 50 lat. Alberello jest techniką niestety coraz rzadziej stosowaną. Umiejętność tego rodzaju opieki nad krzewami zanika wraz z wymierającym pokoleniem starszych winiarzy. Oczywiście nie bez znaczenia są również koszty. Szpalery winnych krzewów można obcinać maszynowo, roślin prowadzonych systemem alberello już nie.

W trakcie rozmowy przechodzimy do gatunków winogron. Gianluigi mówi, że owszem Primitivo jest najbardziej znanym apulijskim szczepem, ale prawdziwy potencjał jakościowy drzemie w Negroamaro. Ma on grubszą skórkę, wyższą kwasowość i dojrzewa później.
Tuż obok Negromaro Gianluigi pokazuje posadzoną odmianę Syrah. Znalazła ona tutaj dobre warunku, wymaga dużo słońca i ubogich gleb. Krzewy są jednak rozpięte na drucianych stelażach i tworzą klasyczne szpalery. Obie te winnice uprawiane są w sposób organiczny, ale winemaker chętnie spogląda w stronę biodynamiki i za jakiś czas z pewność będzie ją stosować.

Pomiędzy winnicami zatrzymujemy się w cieniu potężnego drzewa figowego. Zapewnia ono odrobinę wytchnienia ludziom pracującym winnicy. Mamy szczęście, znajdujemy kilka dojrzałych owoców. Figi są przepyszne, bardzo dojrzałe, słodkie i soczyste.

winne krzewy w Apulii

W winiarskiej spółdzielni

Jedziemy do przetwórni. Winnica Trullo Flaminio nie ma swojej infrastruktury do winifikacji, ale wynajmuje tanki i piwnice od Cantina Sampietrana. Tak się składa, że Gianluigi obok realizacji własnego projektu winiarskiego opowiada również za eksportową sprzedaż win Sampietrana.

Cantina jest spółdzielnią skupiającą ok. 40 rolników uprawiających winogrona i dostarczających je później do przetwórni, która zajmuje się winifikacją i sprzedażą wina. Członkowie spółdzielni uczestniczą w jej zyskach i w ten sposób otrzymują wynagrodzenie za dostarczone owoce. Jest to model bardzo popularny w całych Włoszech, szczególnie w Południowym Tyrolu i właśnie Apulii. Przetwórnia znajduje się niemal w centrum małej miejscowości San Pietro Vernotico. Zagłębiamy się w wąskie uliczki. Odnosimy wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w hiszpańskim Jerez de la Frontera, gdzie składy winne również wciśnięte są pomiędzy mieszkalne budynki. Podróżujemy sporym „hotel on wheels” jak mówi moja żona, nie jest więc łatwo przecisnąć się pomiędzy wystającymi balkonami. Tym większym zaskoczeniem jest dla nas widok dużej ciężarówki na dziedzińcu przetwórni, która przywiozła nową prasę do wyciskania owoców. Jak tam wjechali?

Cantina Sampietrana została założona w 1952 roku i w znakomitej większości znajduje się cały czas w starych budynkach. Mało tutaj, rzucającej się na pierwszy rzut oka nowoczesności. Systemy kontroli temperatury podczas fermentacji zostały umiejętnie wkomponowane w stare betonowe kadzie. Odnosimy wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w winnicy z lat 60-tych. Panuje tutaj jakiś nienazwany duch współpracy. Kilkanaście osób, które spotykamy przy pracy, sprawia wrażenie ludzi troszczących się o wspólne dobro. Spółdzielczość w Polsce z lat 70 i 80 może nie kojarzy się  najlepiej. Tutaj jest przykładem na to, że wspólnymi siłami można osiągnąć więcej. Wszyscy interesują się nami, pozdrawiają.

Zauważamy dziwne skrzynki, pytamy do czego służą. Okazuje się, że Gianluigi zaczął stosować w Apulii podsuszanie winogron przed poddaniem ich fermentacji, aby uzyskać większą głębię i złożoność smaku. Appassimento jest typowe dla północnych Włoch, ale tutaj? Zaczynamy rozumieć, co widzi wenecjanin w spalonej słońcem Apulii. Potencjał do eksperymentowania.

Degustację zaczynamy od białych szczepów typowych dla regionu - Fiano i Verdeca. Świeże, rześkie, odrobinę kwiatowych aromatów. Jednak nas przywiodły tutaj przede wszystkim czerwone odmiany. Próbujemy Primitivo, Negromaro i Syrah. Prawdziwym hitem jednak okazują się kupaże Syrah i Negroamaro z krzewów Alberello. Skoncentrowane, wielowymiarowe wina Trullo Flaminio, wprowadzające w znane nam nuty apulijskie złożoności i werwę.

Cantina Sampietrana_3  Cantina Sampietrana_2  Cantina Sampietrana_1

Świeży powiew z południa Włoch

Opuszczaliśmy z żalem Gianluigiego, ale jesteśmy również szczęśliwi, że w tej części Włoch spotkaliśmy świeży powiew w winiarstwie. Kolejny raz utwierdzamy się w przekonaniu, iż bazując na szczepach uprawianych w danym miejscu od setek lat, dodając do tego odwagę do zmian oraz eksperymentowania można osiągnąć nietuzinkowe wina.

Spalona słońcem i pożarami Apulia odkryła przed nami swoje nowe oblicze.

 

Leszek, Eliza & zespół Buy Wine

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl