do kasy suma: 0,00 zł
Blog kategorie
Blog chmura tagów
Blog archiwum
nie pon wto śro czw pią sob
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
Autentikfest 2019
Autentikfest 2019

Autentikfest 2019


Rozbudzona majową wizytą na Morawach fascynacja tamtejszym winiarstwem powodowała, że kolejna możliwość spotkania jeszcze większej liczby Autentystów napawała mnie ogromną radością.


Dojechaliśmy do #boleradice późnym popołudniem. Pamiętałem jaka była ta miejscowość wiosną. Spokojna, cicha, niemal bezludna. Teraz spodziewałem się jakiegoś poruszenia, większej liczby samochodów, ludzi. Tymczasem piątkowy wieczór niósł ze sobą równie duży spokój, jak ostatnio. Tylko w dwóch restauracjach (może nawet lepiej mówić o nich piwiarnie) trochę ludzi popija piwo. Swoją drogą, jak na mieścinę w której mieszka znacznie mniej niż 1000 osób, aż dwie restauracje i teatr z własnym budynkiem robią wrażenie.

Ale OK. Przecież to dopiero jutro, zaczyna się wydarzenie, które sprowadziło nas ponownie tutaj. Idziemy na skraj miasteczka, gdzie wśród drzew znajduje się kilkanaście małych domków, które kryją całkiem spore piwnice. W takich miejscach wytwarza się wino. Słowo wytwarza jest bardziej na miejscu, niż produkuje. Od setek lat wino powstawało tutaj na potrzeby własne, nie stanowiło „towaru handlowego”.  


Winny beforek

Przed „vinnymi sklepami” (po polsku piwnice z winami) rozstawiono ławy, namioty, strzelnicę jak na jarmarkach (!), trochę ludzi siedzi popija wino. Jesteśmy głodni, ale niestety nie ma nic do jedzenia. Za to sprzedają wino (tylko w butelkach). Odręcznie na kartonie wypisano dostępne etykiety. Jest #peterkorab, #otasevcik, #zdenekvykoukal, #peterkocarik – te wina znajdują się w kartach najlepszych restauracji Pragi i Berlina, a w Londynie stanowią awangardę gwiazdkowych lokali. Tutaj dostępne w … wozie z jarmarczną strzelnicą!

Wynajęliśmy kieliszki (100 koron kaucji) i zaczynamy degustować. Na początek pomarańczowy traminer od Koraba. Cudowny aromat egzotycznych owoców i białych kwiatów, na podniebieniu wytrawne, świetna struktura, delikatne taniny. Przy zachodzącym słońcu jak znalazł. Zaczynamy myśleć o kolejnym winie. Przychodzi Peter Korab z kanką do mleka w której na lodzie przynosi Future sekt 2016. To jest ten moment, gdy czujemy, że beforek będzie wyjątkowy. Po nim próbujemy Orange pet-nat on leaves. Peter podczas fermentacji dodał podsuszonych liści winogron i uzyskał rześkiego, ale jednocześnie pełnego treści musiaka. Robimy małą przerwę i próbujemy młodą Frankovkę z 2018 od Richarda Stavka – jednego z najbardziej ortodoksyjnych Autentystów. Młoda, jeszcze potrzebuje czasu.

Ktoś zaprasza nas do jednej z winnych piwnic. Tutaj kilkanaście osób, każdy coś degustuje. Kolejne otwierane butelki nie mają jeszcze etykiet, degustujemy to co leży w piwnicy i czeka na swój debiut. Sporo z tych win to są pet-naty, a więc wina określane jako pétillant-naturel („naturalne musowanie”). Wina powstałe tzw. metodą pradawną (méthode ancestrale). Oznacza to, że nie ma tu wtórnej fermentacji (jak w szampanach czy hiszpańskiej cavie) – wino jest butelkowane przed zakończeniem fermentacji pierwotnej, bez dodatku drożdży lub cukrów i bez usuwania osadu drożdżowego. W ten sposób powstaje musiak o mętnej barwie, często ze sporą ilością osadu na dnie.

 


Już wiem, że ponowny przyjazd na Morawy to była dobra decyzja!

Następnego dnia zaczyna się właściwy #autentikfestmoravia. Rano czujemy jeszcze intensywność beforkowych degustacji, ale mija ona błyskawicznie, gdy wkraczamy na teren festiwalowy. Ponad 20 stanowisk degustacyjnych, wyłącznie wina naturalne, w znakomitej większości biodynamiczne. Jest jednak trochę inaczej niż na znanych mi wcześniej degustacjach. Wszyscy poruszają się jak w spowolnionym filmie. Chodzą wolniej, mają czas, nie ważne czy są w butach, klapkach czy na boso.

Na początek idziemy do #petrabredowa. Wytrawni bywalcy Autentikfest mówią o niej, że „sami zobaczycie”. Petra jest młodą atrakcyjną hipsterką. Nie przypomina wcale wytwórcy win z Moraw. Lubi jeździć traktorami i innymi maszynami rolniczymi. Świadczą o tym tatuaże traktorów i liczne żelazne kolczyki. Swoje wina tłoczy wyciskając sok stopami. Gdy pytamy ją gdzie sprzedaje swojej wina to mówi, że trochę tu trochę tam. Wysyła do Nowego Yorku, Montrealu, kilku restauracji w Pradze.
Jest przed południem, więc skupiamy się na jaśniejszych winach. Nieopacznie pytamy Petrę o to co ma jeszcze poza białymi, a ona upomina mnie, że … nie białymi, ale pomarańczowymi! Wszystkie „nieczerwone wina” to pomarańcze – 3 tygodnie macerowane na skórkach. Świetny jest #veselyoranze 2018. Ale czy mogłoby być inaczej, skoro autorka tego wina wytatuowała sobie na plecach kombajn zbożowy?!

Zaglądamy do Oty Sevcika. Pamiętam majową wizytę w jego „garażu”. Wówczas nie miał już win w butelkach, degustowaliśmy tylko nowe roczniki z beczek. Teraz próbowaliśmy Neuburgera 2018 i Veltlinske Zelene 2018. Oba ujmująco rześkie, przy tym obfite na podniebieniu i złożone.

Zrobiło się wczesne popołudnie, gości spragnionych wina przybywało coraz więcej, postanowiliśmy więc poszukać wolnego miejsca i skosztować smakołyków kulinarnych.  Zaskoczył nas węgierski Langosz z nadzieniem mięsno-chrzanowym. Ten smażony w głębokim tłuszczu i posmarowany czosnkowym sosem pieróg konweniował z wyrazistymi rieslingiem (pet-nat) od #milannestarec. Podobnie zresztą jak i tradycyjny placek ziemniaczany z mięsnym gulaszem.

         


W drodze do czerwonych zatrzymaliśmy się przy pomarańczowych

Po tak znakomitym posiłku byliśmy gotowi na kolejne wyzwania. Tego dnia było wyjątkowo gorąco, dlatego z przyjemnością próbowaliśmy głównie wina pomarańczowe. Powstają zazwyczaj z białych gatunków winogron, ale sposób produkcji przebiega jak w przypadku win czerwonych. Uzyskuje się dzięki temu wino, które pozostając w kręgu niuansów zapachowych bliższych białym odmianom, ma niższą kwasowość, a swoją strukturą przypomina czerwone wina. Jednym zdaniem są to idealni towarzysze wyszukanej kuchni środkowo-europejskiej czy dań bazujących na składnikach pochodzących z krajów orientu i dalekiej Azji.

Im bardziej dzień zmierzał ku końcowi tym coraz chętniej spoglądaliśmy w stronę czerwonych win. Na Morawach najczęściej są spotykane Frankovka, Svatovavřinecké (St. Laurent) i Modry portugal. Okazało się, że pogoda poniekąd komponowała się ze stylistyką win, po południowych upałach nadszedł deszcz. Obfita ulewa nie przerwała oczywiście degustacji. Sprawiła jedynie, że degustujący trochę rzadziej przechodzili od jednego stolika degustacyjnego do innego.

   

 

Jadąc na Autentikfest byłem przede wszystkich ciekaw nowych win, wyjeżdżając po dwóch daniach z Moraw uświadomiłem sobie, że to właśnie między innymi tam rodzą się nowe trendy współczesnego winiarstwa. Sommelierzy i krytycy winiarscy fascynują się coraz bardziej uprawą organiczną i biodynamiczną, pomarańczowe wina można znaleźć teraz w wielu kartach win. Tymczasem na Morawach te sprawy są czymś oczywistym od bardzo dawna. Prawdziwa awangarda w światku winiarskim.

Warto odwiedzać Morawy, nie tylko dlatego, że są blisko, ale przede wszystkim można tam znaleźć niesamowite wina i wyjątkowych ludzi. Nie jest ich łatwo odnaleźć, ale wystarczy zapytać napotkanych ludzi o Autentystów, aby wskazali drogę do właściwych piwnic z leżakujący butelkami.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl